Las Vegas

Let’s take a break from the rocks and the national parks. Our trip from Denver to San Francisco also included Las Vegas. Why do people go to Las Vegas? It’s obvious… to “admire” the surrounding kitsch, to lose some money in countless casinos, to watch crazy, colorful and form-overdosed cabarets, to party, and – like in the film “Hangover” – to wake up the following morning after a crazy night out with a headache and… a problem.  (full story below the photo gallery)

Czas zrobić małą przerwę od skał i parków narodowych. Nasza majowa trasa z Denver do San Francisco obejmowała również swoim zasięgiem Las Vegas. Po co się jedzie do Las Vegas? Wiadomo… po to, by napawać się wszechobecnym kiczem, żeby stracić trochę pieniędzy w kasynach, obejrzeć szalone i przeładowane formą i kolorem kabarety, a także poimprezować… oraz po to, by tak jak w filmie pt. „Kac Vegas”, obudzić się następnego dnia po takiej hucznej imprezie z bólem głowy i… problemem. (cały tekst poniżej fotogalerii)

 The Pyramid & the car keys /

Piramida i kluczyki do samochodu

(tekst w języku polskim poniżej)

Let’s take a break from the rocks and the national parks. Our trip from Denver to San Francisco also included Las Vegas. Why do people go to Las Vegas? It’s obvious… to “admire” the surrounding kitsch, to lose some money in countless casinos, to watch crazy, colorful and form-overdosed cabarets, to party, and – like in the film “Hangover” – to wake up the following morning after a crazy night out with a headache and… a problem.

Our visit to Las Vegas was divided into two parts: a nice one, and a not terribly nice one. As the schedule of our trip was very tight, we could spend just one night in Vegas. Pity. The prices of the local hotels are relatively low. Why is that so? The answer is simple. Every hotel has its own casino, which is the main source of its income. I would rather say that every casino has its own hotel. The Traveleum team stayed at Luxor Hotel, commonly referred to as the Pyramid, because of its characteristic construction. That is why we chose this 365-foot high (111 meters) and 30-story hotel all covered in glass. In general, the building looks like a gigantic cosmic station, equipped with almost everything. The rooms are built into walls of the Pyramid. In the middle, there is a 29 million cubic feet (820,000 m³) atrium (it was the largest open atrium in the world at the time of its construction – in 1993) which practically is an independent “town” with its cafes, bars, restaurants, theatres, and of course, a casino. The reception desk is operated by 20 receptionists or so, and there is a long queue of guests, which looks like a check-in queue at the airport. They have upgraded us to more luxurious apartment on the 19th floor, because of the lack of the standard rooms we originally booked. Better still! We had a separate living room and a bedroom equipped with the Jacuzzi… Everything for just $70! There were four elevator shafts in the Pyramid – one in each corner. It felt really funny when we were using the elevator, as it moved not in the usual direction (i.e. vertically), but at certain angle, what makes the labyrinth of the ear a bit confused… not to mention using this elevator after few drinks…

It’s not gold, however. Luxor Hotel was filled with cigarette smoke mixed with strong smell of air freshener, which together was making us feeling kind of sick. After a few closer look, you realize it needs to be renovated in the near future.

And now, the “not-very-nice” part of our Vegas adventure. On the following day, after having an all-night-blast, a bit exhausted, we started to pack. When we finished , we realized that we couldn’t find our car-keys, the ones for the car we had rented in Denver. After a really intensive search, we called our Rent-a-Car helpline. They suggested that our keys could be inside the car, so they arranged a special, “honest thief”, who magically opened the car for us. Unfortunately, there were no keys inside. After another endless conversation with the helpline (they are all the same, everywhere), we arranged for a car trailer to Las Vegas Airport. They gave us a new car, and after a half-day struggle and discussions about the fate of lost keys, we could continue our trip to California. After arriving and checking-in in Fresno, we decided to charge the camera’s battery. After taking out the camera from bag we found …. those keys where had been looking for high and low! You can’t even imagine how angry we were… I think it would be better if hadn’t found them at all…

Czas zrobić małą przerwę od skał i parków narodowych. Nasza majowa trasa z Denver do San Francisco obejmowała również swoim zasięgiem Las Vegas. Po co się jedzie do Las Vegas? Wiadomo… po to, by napawać się wszechobecnym kiczem, żeby stracić trochę pieniędzy w kasynach, obejrzeć szalone i przeładowane formą i kolorem kabarety, a także poimprezować… oraz po to, by tak jak w filmie pt. „Kac Vegas”, obudzić się następnego dnia po takiej hucznej imprezie z bólem głowy i… problemem (napiszę o nim w następnym wpisie).

Nasza wizyta w Las Vegas, była właśnie podzielona na takie dwie części – tę przyjemną i tę mniej. Jako, że mieliśmy bardzo napięty program wyprawy, na Las Vegas mieliśmy przeznaczoną tylko jedną noc. Szkoda. Tym bardziej, że ceny noclegów w tutejszych hotelach są stosunkowo niskie. Dlaczego tak jest? Odpowiedz jest prosta. Każdy hotel ma swoje kasyno, które jest głównym źródłem jego dochodów, a w zasadzie to chyba każde kasyno ma swój hotel. Ekipa Traveleum mieszkała w hotelu Luxor, popularnie zwanym Piramidą, ze względu na swój nietypowy wygląd. To właśnie dlatego wybraliśmy ten hotel, który stanowiła 111 metrowa, 30-piętrowa piramida z fasadą z ciemnobrązowego szkła. Ogólnie budynek wyglądał jak ogromna stacja kosmiczna, wyposażona dosłownie we wszystko. Pokoje są wbudowane w ściany piramidy, a w jej środkowej części, w atrium o powierzchni 820,000 m³ (w 1993 roku, czyli roku budowy, było to największe atrium na świecie) wybudowano całe miasto z kawiarniami, barami, restauracjami, kinami i oczywiście kasynem. Recepcja składa się z chyba 20 stanowisk z recepcjonistami, do której stoi się w długiej kolejce. Wyglądało to jak kolejka pasażerów stojąca do check-in’u na lotnisku. Przydzielono nam pokój o znacznie wyższym standardzie, ponieważ hotel miał bardzo duże obłożenie i problem z wolnymi pokojami. Dostaliśmy ogromny apartament na 19 piętrze, z salonem i sypialnią wyposażoną w jacuzzi… A to wszystko za jedyne 70$! Szyby windowe zostały umieszczone w czterech rogach „piramidy” i poruszały się nie w pionie, a pod kątem, co wprowadzało błędnik w niezła zakłopotanie… nie mówiąc już o jechaniu windą po kilku drinkach.

Ogólnie muszę jednak stwierdzić, że hotel był mało świeży i przesączony wręcz dymem papierosowym pomieszanym z intensywnym środkiem, który miał takowy zapach zlikwidować, co przyprawiało o mdłości. Zdecydowanie wymaga odświeżenia / remontu.

A teraz zgrabnie przejdziemy do drugiej części pobytu w Las Vegas, tej mniej przyjemnej… Następnego dnia, „zmęczeni” po poprzedniej nocy zaczęliśmy się pakować. Gdy już byliśmy gotowi opuścić apartament hotelowy, zauważyliśmy, że nigdzie nie ma kluczyków do naszego wypożyczonego w Denver auta. Po przekopaniu wszystkich walizek, toreb, torebek i kieszeni, pozostał „plan B” – telefon do call center naszej wypożyczalni. Jako, że łudziliśmy się, że kluczyki być może zatrzasnęły się w samochodzie, najpierw przyjechał do nas pan „włamywacz” i włamał się do naszego samochodu. Niestety kluczyków w nim nie było… Po kolejnych godzinnych rozmowach z call center, zorganizowaliśmy wymianę samochodu. Przyjechała laweta, zabrała, razem z nami, auto na lotnisko w Las Vegas. Tam, po kolejnych 2 godzinach rozmów z działem obsługi klienta przydzielono nam nowe auto. Po zmarnowanej połowie dnia wyruszyliśmy z Las Vegas w dalszą drogę do Kalifornii… Gdy dojechaliśmy do Fresno, postanowiliśmy naładować baterię do aparatu. Po wyjęciu sprzętu z torby oczom naszym ukazały się… kluczyki do samochodu… Można chyba sobie wyobrazić jak bardzo byliśmy źli na siebie samych. Chyba byłoby lepiej, jakbyśmy ich wcale nie znaleźli…

7 thoughts on “Las Vegas

  1. The tower side of the Luxor is quieter (has it’s own check-in desk), newer and cleaner – but it doesn’t have the novelty of the sideways elevators LOL. I’ve stayed there for conferences a couple of times. Your story about your keys is frustrating – glad you at least found a solution!

    • I didn’t know this that this part of the Luxor is nicer. I’m just glad we didn’t lose those keys somewhere in the middle of the desert 😉

  2. No powiem Ci, że z przygodami … ale takie akcje (co prawda już dużo poźniej) pamięta się najbardziej. Co do cen to za pierwszym razem spałam w motelinie w gangsterskiej dzielnicy za zbyt duże pieniądze, bo nie sądziłam, że te cud hotele są w zasięgu mojej kieszeni. Za drugi razem już taka głupia nie byłam i pełen luxus 🙂 zagrałam na jakimś tajemnym automacie i nie załapalam, że coś wygrałam. Zbierałam się do odejścia, gdy jakaś objazdowa bywalczyni z Japonii wskazała mi moją lekkomyślność 😉 wygrałam pakiet za 200. I oczywiście wszystko potem przegrałam, ale przecież to Las Vegas. został kac 😉

Leave a comment